piątek, 20 maja 2016

czyste majtki


Mama Staśka zawsze latem zżymała się patrząc, jak syn się ubiera.
- Gdzie leziesz na bosaka, nogi upaskudzisz, skarpetki ubrudzisz!
- A bo ty, matka, to zawsze mi każesz w białych skarpetach popylać, jakbym to ja jakieś panisko był - raz za razem mruczał pod nosem Stachu.
- Zapamiętaj sobie synu - nie po raz pierwszy i nie ostatni wypowiadała swoją kwestię stara Kapciakowa - że jak Ci się wypadek jakiś przytrafi (tfu, tfu, odpukać), to żebyś mi zawsze miał na sobie czyste majtki i śnieżnobiałe skarpety!



Kapciakowa, wychowana w jednoizbowym domu, w którym porządek i czystość były słowami abstrakcyjnymi, bo w polu trzeba było harować i obrządek w gospodarstwie wymagał poświęcenia, nauczyła się, że są pewne zasady, których przestrzegać trzeba zawsze i wszędzie. Nie wybierała sobie życia, nawet męża dostała z przydziału z tej samej wsi, ale przez lata nie rozpieszczającego ją życia utwierdziła się w przekonaniu, że skoro jak cię widzą, tak cię piszą, a nie zawsze możesz sprawić, żeby całokształt życia pokazywał wnętrze człowieka, postawiła na skarpetki jako substytut dobrych manier i ekwiwalent dbałości o detale.


Kapciakowa to prosta kobieta. Nie głupia i nie prostaczka, ale ograniczona do wąskiego świata codziennych obowiązków. Cóż, że gospodarka rozparcelowana pomiędzy dorosłe dzieci, a ona w teraz w czyściutkim bloku z syneczkiem została, nauka nie poszła w las i świadomość oceny człowieka przez pryzmat wyglądu mocno się w niej zakorzeniły. Kapciakowa była swoistym filozofem we własnym grajdołku, dociekała tego, jak myślą i co widzą ludzie z innych środowisk, z którymi nieczęsto przecież miała do czynienia, co najwyżej w szpitalu, kiedy męża po wylewie odwiedzała oraz później w urzędach i w sądzie, gdzie sprawy spadkowe uregulować była zmuszona. Już za młodu posiadła wiedzę, że wygląd nie jest tożsamy z osobowością i wartością człowieka, lecz zrozumiała dopiero po latach, że ludzie lubią wyrabiać sobie opinię ograniczając się do własnych problemów.


Dlaczego tak trudno jest postawić się w sytuacji innej osoby, dostrzec odmienny punkt widzenia, a przede wszystkim, czemu ludzie zamykają się na doświadczenia innych?

Różnimy się jako jednostki, ale jesteśmy niesamowicie podobni jako istoty - nomen omen - rozumne, tylko nie chcemy tego zauważyć. Albo może nawet nie brakuje nam chęci, bo obraz jest obecnie najpowszechniejszym medium trafiającym do masowego odbiorcy, nie potrafimy jednak ze sobą rozmawiać. Argumentacja i żywa dyskusja umarły wraz z komunizmem, a my, Polacy, wdrożeni w konsumpcyjny mechanizm rynkowy, nie potrafimy tego odbudować. Najgorsze jest to, że utożsamiamy moralność (czy też jej brak) z odmiennymi poglądami. Kiedy ktoś nie wyznaje podobnych zasad, ma przeciwstawne zdanie w konkretnej kwestii, rozciągamy konflikt mentalny na całą osobę. Uznajemy oponenta za niemoralną jednostkę, skoro stoi po przeciwnej stronie barykady. Brakuje nam wiedzy, nie znamy powodów i toku myślenia, ale globalnie pojmujemy problem jako życiową postawę i z góry uprzedzamy się. Zamiast odnieść się do danej kwestii, skreślamy całą postać.





Nic dziwnego.
Trenerzy biznesu uczą nas, jak wygrywać spory, lawirować pomiędzy prawdą i bezprawiem, faktami i zafałszowaną rzeczywistością dla osiągnięcia konkretnego efektu, najczęściej finansowego. Umacniają tym samym nasz wizerunek w oczach tych, którzy nie posiedli wiedzy marketingowej, pomagają najkrótszą drogą sięgnąć po władzę i splendor. Zachłanni poklasku i uznania, przenoszą to do prywatnego życia i tworzą wokół siebie sztucznie nadmuchaną szklaną kulę, wydaje im się, że odnoszą bieżące, trwałe zwycięstwa. Zamykają się na szersze perspektywy i stająy więźniami nie do końca własnych poglądów. Brakuje im rzeczywistej informacji na temat tego, co myśli druga strona, pomijają warunki, które skłoniły oponenta do obrania takiego, a nie innego stanowiska. Oceniają według własnej ciasnoty umysłowej.





Utwierdzają nas w tym politycy, którzy w Polsce funkcjonują na zasadzie divide et empera od wieków nie poddanej ewolucji, czyli dziel i rządź. Prymitywnie, ale skutecznie odpierają ataki opozycji na zasadzie zwalczania, a nie dialogu. Nie można tego tłumaczyć uwarunkowaniami historycznymi, bo już dawno pozbyliśmy się kajdanów okupanta/zaborcy. Mamy dostęp do wiedzy, ale nie chcemy z niej skorzystać. Bo tak łatwiej, wygodniej oraz szybciej osiągnąć zamierzony skutek. Droga na skróty.





Nie szanujemy się wzajemnie i tego uczymy najmłodsze pokolenie. Już wśród dzieci w klasie mojej córki zauważam mocny wpływ ograniczonych do czubka własnego nosa rodziców, a przecież to dopiero siedmiolatki, które powinny się bawić, a nie ścierać na polu minowym wyniesionych z domu kompleksów i niedomówień. Skoro tak jest teraz, jak to będzie wyglądało za lat kilka, kilkanaście? Jaki świat fundujemy własnemu potomstwu? Mija się z celem dbanie o wykształcenie dziecka, jeśli równolegle ogranicza mu się światopogląd, tolerancję i wspiera dyskryminację.

Tak łatwo jest określić człowieka po kilku zdaniach i białych skarpetkach...


***


Tekst powstał na kanwie ostatnich wydarzeń firmowych, w których coraz silniej uaktywnia się brak szacunku, jakiejkolwiek chęci zrozumienia i współpracy, bladego pojęcia o szerokim spektrum działalności zawodowej. Zero kultury. Zero wyobraźni. Zero poszanowania dla pracy tych, którzy walczą z systemem, przestarzałymi metodami działania, biorą na barki o wiele więcej, niż ten na najniższym szczeblu jest sobie w stanie wyobrazić.






17 komentarzy :

  1. Zdecydowanie tekst daje do myślenia. Widząc tytuł zastanawiałam się o jakich to głupotach ludzie piszą na swoich blogach, okazało się jednak, po wgłębieniu się w Twoje przemyślenia, że to wartościowy wpis :) To prawda, że ludziom w dzisiejszych czasach dużo łatwiej jest oceniać, gdyż to nie wymaga myślenia. Ale! Okazuje się, że ja jestem taką Kapciakową. Zawsze mam czyste skarpety, majtki i ogolone nogi, w razie gdyby coś się stało i musiałabym wylądować w szpitalu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie właśnie z tymi nogami jakoś tak nie wychodzi i męczy mnie to strasznie, że w razie czego, to ja mam nie ogolone nogi. Straszna ze mnie Kapciakowa - po babci, która mi takie mądrości prawiła!

      Usuń
    2. Hahhahhahahahaha!!! Miałam tak samo, weszłam na bloga bo zastanowił mnie tytuł i aż się bałam, co w tym poście znajdę (w końcu nie o takich głupotach ludzie piszą w necie). A tu proszę, jedna z lepszych rzeczy jakie ostatnio czytałam na blogach :)

      Usuń
    3. Aga - jednoznaczność wrogiem jakości :) A nie lepiej mieć ogolone nogi dla siebie po prostu?

      Anna Janda - to gól, kochana, gól regularnie, bo nerwów szkoda.

      Blue Cashmere - dziękować. Tytuł nie miał wywołać kontrowersji, ot, takie moje skojarzenie

      Usuń
  2. jezuuuu , przypomniało mi się dzieciństwo i to jak moja babcia mówiła o tych skarpetach i majtkach- serio tak mówiła! Doskonały tekst - dający do myślenia a wręcz to nakazujący. Nie raz i nie dwa spotkałam się z sytuacja , kiedy to ocenia się ludzi albo po ich wyglądzie albo po jednorazowej sytuacji , na którą oni sami nie mieli wpływu. Ciasnota umysłu - piszesz, a mnie się wydaje, że to zwykła ludzka zawiść i zazdrość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skąd się bierze zawiść i zazdrość? z głupoty. im niższe stopnie społecznej drabiny, tym jej więcej.

      Usuń
  3. Ja mam wrażenie ,że ludziom nie chce się , bo nie mają czasu , bo patrzą tylko na siebie i czubek swojego nosa, bo... Bo łatwiej jest oceniać niż popatrzeć na problem/sytuacje z drugiej strony . Bo to już trzeba przystanąć wykazać się dobrą wolą i chcieć . Perspektywa ,spojrzenie zmienia się od punktu siedzenia. Dlatego mało jest prawdopodobne że pracownik zrozumie szefa i jego problemy - i na odwrót . Tu potrzebny byłby szacunek ,a z tym różnie jest..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo mama z tatem nie naucyli, ze cłowieka ceba sanowac, hej

      Usuń
  4. Daje do myslenia. Niestety teraz ludzie dziwnie dzieci wychowują, boję się co to bedzie za za 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zawsze super tekst :) więc w przeciwieństwie do poprzedniczek, od razu wiedziałam, że tu skarb literacki z przesłaniem - znajdę :)
    jak byłam mała, moja mama zawsze mi mówiła, że nawet Pani Sprzątczka może być inteligentną i wartościową kobietą i należy jej mówić "dzień dobry" , poza tym to oznacza szacunek ...
    a czasy mamy strrrrrrrAAAsznie dziwne.
    Ja ostatnio nie miewam czasu dla tych, którzy nie mają czasu, nie mówię dzień dobry tym którzy nie odpowiadają ( kilka razy daje im szansę ), a i ... zastanawiam się czy wyrażanie własnej opinii ma jeszcze jakiś sens, bo co " się wyrażę" to jestem uznana za dziwaka ( ta to dziwna jest -dzieci nie ma !) i siedzi w domu ... ( bo "w firmie " nie pracuję i szczęśliwa jestem !!! - choć kiedyś w korpo pracowałam więc mam opinię na ten temat co to za twór ...) a o szkołach i dzieciach mam takie pojęcie: z dwóch źródeł bo i koleżanki nauczycielki obiektywne co trzeba zaznaczyć posiadam i koleżanki - matki- cały wachlarz się przewija , od posranych ( naprawdę BARDZO przepraszam za wyrażenie! ) po mądre i wręcz nazbyt surowe, jak na dzisiejsze czasy ... i faktycznie strach mnie ogarnia co to za społeczeństwo się wykluwa ... brrrr !
    na szczęście... NIE JEST TAK TRAGICZNIE !!! ufff!! tak mi się trafia, że odwiedzają mnie wspaniali ludzie, bo prowadzę sobie mały domek w górach i ... jestem w ciężkim szoku, jak można poznać człowieka po tym jak wypoczywa :) i że jest jeszcze parę fajnych ludzi na tym DZIWNYM świecie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. izuś, u mnie sobie możesz używać i nie przepraszać za słownictwo, wiesz przecież. tylko nie wiem, ile cukru jeszcze zniosę, bo cukier zabija, a ty mi tu słodzisz non stop :)
      ja też nie mówię dzień dobry, jeśli to nie ma sensu, ani nie tłumaczę, jeśli oponent nie kuma czaczy. bo i po co? nie wysilasz się -> nie spotykasz ze ścianą -> nie denerwujesz brakiem odzewu -> żyjesz przyjemniej
      jest różnie, może u ciebie tragedii nie widać, u mnie za to nie jest najlepiej. ale do mnie nikt na dobrowolny wypoczynek nie przyjeżdża, raczej na przymusowy i jeszcze każą mu zapłacić za niewygody

      Usuń
    2. nie słodzę, ale zauważam że są ludzie którzy piszą z sensem :) bo TY PISZESZ !
      PS a ja właśnie nie potrafię wyzbyć się tłumaczeń... zawsze wydaje mi się że to ułatwia życie- wyjaśnienie! a przecież ludzie wiedzą SWOJE i kropka.

      Usuń
  6. Problem jest dość złożony. Z jednej strony ludzie stale przejmują się tym, co pomyślą o nich inni, a z drugiej - mają to gdzieś. Tak długo jak ktoś nie wyrazi aprobaty lub zachwytu to nie chcą wchodzić z nikim w interakcję. Doszło do tego, że ludzie faktycznie wolą płacić jakiemuś coachowi, zamiast po prostu usiąść z drugim człowiekiem i go poznać, bez uprzedzeń i oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu ktoś, kto pisze z sensem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyleś tu tego bzu przepięknego nawtykała, że się skoncentrować nie mogę. A może nie chcę zwyczajnie? Bo temat oceniania innych po wyglądzie jedynie wałkuję od półtora roku. I się jakaś radykalna w tej kwestii zrobiłam, i krytykuję te wyglądy jedyne na czym świat stoi, co zakłamaniem jest, bo sama ponoć wyglądam dobrze jak nigdy dotąd. Popieprzyło mi się to wszystko, muszę dojść do siebie.
    Sytuacji w pracy nie zazdroszczę: miałam taką jeszcze dwa lata temu. Szczęściem się dyrektor zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  9. Staram się nie oceniać, ale przyznasz sama, że zaniedbany człek zaufania nie budzi....

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...