środa, 22 października 2014

deadline

gdyby mój termin przydatności do zużycia mijał dzisiaj wieczorem, żałowałabym wszystkiego i niczego.

iphone 4s

nie jestem utopistką, choć często naiwnie wierzę w ludzi. świadomość, że życie jest tylko jedno nie przeszkadza mi w braniu na klatę jego zwyczajności i nie-do-atrakcyjności. 
powiedziałbyś: pesymistka! 

pesymizm to forma negowania, ja jestem po prostu jednostką akceptującą aktualny stan rzeczy. nie przyszło mi to łatwo, nic się nie dzieje na pstryknięcie palcami. niektórzy całe życie walczą o więcej, żeby na koniec pogodzić się ze zbliżającą się śmiercią, zmieniają światopogląd w oparciu o nieuniknione. to lepsze niż odejść w gniewie, ale czy też nie hipokryzja?
otoczenie wmawia nam, że powinniśmy wciąż więcej - umieć, przeżyć, zwiedzić, doświadczyć, a my i tak żyjemy w swoich wyremontowanych na zbyt tanią modłę grajdołkach schematem odbębniając dzień za dniem. ciułamy na tygodniowe wakacje na cyprze przez cały rok przekładając zbędne papierki i obsługując gburowatych klientów. odkładamy potrzebne na co dzień pieniądze, by mieć za co kupić mięso raz w tygodniu będąc na emeryturze. miesiącami nie wyściubiamy nosa z domu, żeby zaoszczędzić na studia i wesele dzieci, w teatrze byliśmy w podstawówce, a zwiedzanie polski to termin-widmo. 

mylisz się! zaprotestujecie. 
wy, którzy mieszkacie w domu zbudowanym za pieniądze przodków, 
wy, którzy wychowani zostaliście wychowani w poczuciu, że najważniejsze jest spełnienie wewnętrznych pragnień.
wy, odcinający kupony od dorobku innych.
wy, nauczeni radości z drobnostek.
negatyw i pozytyw, można by je mnożyć.

a co z tymi, którym brakuje śmiałości do życia w tych mocno konsumpcyjnych czasach, naznaczonych wewnętrzną dobrocią, ale też okaleczonych brakiem siły przebicia? czy jesteśmy w stanie żyć w zgodzie ze sobą wespół ze światem, który nie ceni przedwojennych wartości?

czytamy w czasopismach o ludziach, którzy po latach pracy w korpo zaczynają nowe życie we własnym pensjonacie w bieszczadach lub służbowy laptop i komórkę zamieniają na owce, z których mleka produkują wyśmienite sery. te historie są na tyle jednostkowe, że warto je opisać w poczytnym magazynie i jednocześnie tak mocno stygmatyzujące, że mieszają w głowie zwyczajnemu człowiekowi. najpierw musisz odwalić wyniszczającą pańszczyznę na rzecz koncernu (w lepszym wypadku) lub samorządu (w gorszym), żeby u schyłku życia usiąść na zielonej trawce, przywdziać różowe okulary i z wrzodami na dwunastnicy, kilkudziesięcioma sesjami u psychoanalityka za sobą oraz nikłymi znajomościami, na które nie miałeś czasu, próbować uwierzyć, że masz jeszcze dużo czasu na celebrację zmian pór roku.

nie podoba wam się to, co napisałam, prawda?
tylko, że nie ma złotego środka, potrzeby mierzy się indywidualnie. mnie nie rajcuje spalanie się w globalnej maszynie handlowej, ale idylliczna pomoc drugiemu człowiekowi w atmosferze wojny podjazdowej też nie jest najlepszym wyborem, raczej sztuką przetrwania. tak się złożyło, nie zaplanowałam sobie komfortowego świata.
do życia na wyżynach życia trzeba mieć predyspozycje....





11 komentarzy :

  1. Luśka , ja właśnie rozpoczynam realizację swoich marzeń i proszę nie podcinać mi tu skrzydeł!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A właśnie, że napiszę przekornie, że podoba mi się to, co napisałaś. I aż się ciśnie pytanie "Jak zatem żyć, Pani Lucy Kochana". Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach jesteśmy bardzo mocno mocno zagubieni. A niby tacy mądrzy, elokwentni, obyci, hi tech i z dostępem do każdej, nawet najmniej istotnej informacji (vide historie osobników, granatem od laptopa i komórki oderwanych, wiodących obecnie szczęśliwy żywot wśród bieszczadzkiej trzody owiec). Plączemy się w tym gąszczu. Problem chyba w tym, że za bardzo otwieramy się na zewnątrz, a za mało do środka. Zawiasy nie wytrzymują. I masz rację, nie ma złotego środka. Ile żyć tyle sposobów na nie. Trzeba tylko pokonać gąszcz i naoliwić zawiasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, super powiedziane, zgadam się w zupełności. Każda z nas musi znaleźć swój złoty środek na wszystko, pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. bardziej kwintesencjonalnie nie można było tego ująć, justynko. ja tu dywagują, dzielę włosn a czworo, a ty - myk - i w trzech zdaniach ogarnięta całość :)

      agato, pozdraiwam :)

      Usuń
  3. Akurat myślę o tym intensywnie. O tym, jak znaleźć szczęście, kiedy się jest nieprzebojowym i nieprzystającym (to nie do końca o mnie). I o tym, jak naiwnie wierzy się w człowieka, choć miliony razy obiecuje się sobie, że się przestanie aż tak (to kompletnie o mnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyobraź sobie, że każdy doświadczony tą wiarą nagle zaczyna być na każdym kroku sceptyczny. chujowo jest?

      Usuń
    2. Chujowo, wiadomo. Ale i tak czasem chciałabym się odrobinę z tą wiarą opanować.

      Usuń
  4. Cóż tu się może nie podobać, Lucy? To naturalne, że nie ma złotego środka, a potrzeby mierzy się (przynajmniej powinno) indywidualnie. Spalanie się, jak to zgrabnie napisałaś, w globalnej maszynie handlowej, i mnie nie rajcuje. Ba, czasem miewam wrażenie, że żyję na jej marginesie. To chyba owo wychowanie na odludziu tak mnie ukształtowało... Owszem, ulegam i ja konsumpcyjnej aurze, ale trochę "muszę", bo jednak na co dzień nie żyję na zapadłej wsi w wysokich (choć niewysokich) Bieszczadach... No i mój M. jest o wiele bardziej przebojowy niż ja i czasem muszę za nim trochę nadążać (np., "na siłę" zaopatrzył mnie jednak w to urządzenie, które masz wyżej na swoich zdjęciach - namawiał, namawiał, w końcu do drzwi zapukał kurier i mam to "z głowy" - co by nie gadać, jestem zadowolona).

    Osobiście uważam, że jednak nie należy w ludzi wątpić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wątpić - ciekawe słowo. ja już chyba nie mam cierpliwości do ludzkich odchyłów, naleciałości, nawyków. wiadomo, każdy je ma, ale mimo wszystko człowiek musi łagodzić swoje zapędy, aby dopasować się do społecznych wzorców zachowań. niestety, korporacje pochwalają ścieżki na skróty w osiąganiu celu, co przekłada się stricte na cechy charakteru i sposoby postępowania, telewizyjne, wszechobecne szoł bazują na kwiożerczej naturze ludzkiej, szkoła coraz rzadziej wychowuje, coraz częściej nauczycielami zostają osoby z przypadku, bo im się gdzieś indziej nie powiodło, rodzice nie mają wystarczająco dużo czasu, siły i wiedzy, by nadrobić zaległości dydaktyczno-rozwojowo-emocjonalne i tak to się kręci.
      ale. ponarzekalim, teraz czas się brać za robotę

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...