klimat widocznie się ociepla, jeszcze dwa tygodnie temu robiłam zdjęcia późnego indian summer. dzisiaj nie ma już po nim śladu, ale nie możemy narzekać. z dzieciństwa pamiętam pierwszolistopadowy mróz i kobiety opatulone w prl'owskie kożuchy. w tym roku nawet święto niepodległości obchodziliśmy bez czapek i ciepłych kurtek. nie jestem pewna, czy jest się z czego cieszyć (globalnie), ale póki nie ma deszczu i ostrego wiatru, mnie pasuje.
Bardzo ładne zdjęcia, oddające naturę.
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńNiesamowicie to pokazałaś. Po tytule domyśliłam się, o czym będzie dzisiaj. Ja też ciągle chodzę i marudzę: zaledwie parę dni wcześniej jeszcze kolorowo, a teraz...Narobiłaś mi ochoty na las, ale raczej mi bliżej do głośnego centrum. Sorry, zapomniałam o moim widoku na park :) Czekam na więcej zdjęć i pozdrawiam - Beata
OdpowiedzUsuńBea, u mnie też las (miejski) o kilka kilometrów za daleko, a ten prawdziwy (wiejski) niemal dwadzieścia, ale nie ma to tamto, weekend się zbliża, trzeba szykować kalosze i w drogę
UsuńTak jak nie znosze pajakow, tak uwielbiam pajeczyny! Swietnie je pokazalas :)
OdpowiedzUsuńtrochę się kolory rozjechały, ale jak się człowiek nie spręża ze światłem poranka, musi później męczyć się z południowym słońcem
UsuńBardzo urokliwe te pajęczyny, bardzo.
OdpowiedzUsuńSzczerze? w tym wydaniu i mnie pogoda odpowiada. Na mrozy przyjdzie czas, najlepiej te ze śniegiem w okolicach świąt:)
czy to prorocza przepowiednia? wyjątkowo mielibyśmy śnieg na święta?
Usuń