poniedziałek, 26 stycznia 2015

o, ludu! luzu i świadomości, fifty-fifty

winter, mazowsze

Miałam napisać o reportażu Hatalskiej dot. generacji Z, ale w myślach przeżułam go i wyplułam w dosłownie kilka minut. Fajnie jest się pobawić w socjologa we współpracy ze znaną marką sponsorującą, miło poczytać, że te nasze dzieci wcale nie są takie złe, nawet zapatrzone w zdobycze technologii, tylko gdzie tu realna podstawa do tych wniosków? O ile w moim domu dostęp do urządzeń powiązanych z internetem dzieci mają wyłącznie w celach fotograficznych, o tyle często spotykam się z przypadkami totalnego zaćmienia młodzieży i orbitowania wokół łatwej formy socjalizacji.
Powiecie, że mam ograniczony punkt widzenia ze względu na wiek własnego potomstwa i wnioski wynikające z jakichś tam relacji z bliskim otoczeniem. Mam, podobnie jak Hatalska. Wyselekcjonowana grupa badawcza nie jest podstawą rzetelnego badania, myślenie autora bywa zaś w wielu momentach życzeniowe. Kto by nie chciał, żeby świat był lepszy niż się prezentuje? Są ludzie, którzy z obserwacji tworzą wydarzenie, ale są i tacy, którzy dostrzegają w życiu detale niezależnie od miejsca, czasu i celowo stworzonych ku temu warunków.

Niespecjalnie rozumiem tego rodzaju dywagacje, skoro na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Świat się zmienia, musimy nadążać, dzieciaki w szkołach nie chcą odstawać od grupy, a my wolelibyśmy mieć w domu pogodnego, towarzyskiego potomka niż zakompleksionego outsidera. I tylko od nas zależy, czy znajdziemy złoty środek. Spłycanie wszystkiego do stylu życia, który oscyluje wokół łatwego transferu danych jest nie fair. Nadal kształcimy nowe pokolenia wyposażając je w wiedzę o historii kraju i świata, uczymy geografii, dla której gps to tylko narzędzie wspomagające, wciąż nie optujemy za wyrzuceniem z podstawy programowej matematyki i języka polskiego. Bo nie mamy na to większego wpływu.
Możemy w zamian za to zaniedbać tę część rozwoju, która w dużym stopniu zależy tylko od nas. Podobno my, rodzice, nie demonizujemy telewizora, ale robimy tragedię z tabletu, telefonu komórkowego, komputera. Czyżby? Nie no, naprawdę, serio? Wy też tak macie? Czy mówimy o tych, którzy włączają pudło od razu po zdjęciu butów i nastawiają automat, żeby nie zostać wybudzonymi w nocy?


Mam prośbę, zamieńcie czasem blogi i artykuły w serwisach informacyjnych na literaturę faktu lub chociażby zwyczajną, porządną obyczajówkę. Z nich można czerpać bez końca. Albo wyjdźcie z domu na moment, żeby orzeźwić umysł i odświeżyć informacje sprzed ery szybkiego łącza, bo przykład idzie z góry, a mózg przyswaja najchętniej często powtarzalne w formie i treści informacje.







7 komentarzy :

  1. Masz rację, nie można dzieci odcinać od gażetów, ale to rodzice powinni decydować ile czasu zajmuje zabawa nimi.
    Kupując pod choinkę podświetlany globus i encyklopedię przegrałam w przedbiegach z nowym tabletem, a tak się starałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, ja też bym nie pałała miłością do encyklopedii. Pewne przedmioty powinny pozostać w sferze codzienności, a inne tylko na wyjątkowe okazje. Tak myślę. Im bardziej nieużyteczny, ale stanowiący obiekt uwielbienia, tym lepszy podarunek.

      Rodzice powinni decydować o wszystkim w kwestii wychowania dziecka, również o tym, kiedy dać mu nieco wolności i swobody. To nie wymysł dla generacji Z, tylko naturalna droga, stąd moje niezrozumienie dla robienie wideł z igły.

      Usuń
    2. Ja sobie wyobrażałam jak dziecko poznaje świat, tak podobał mi się klimat podświetlanego globusa:)
      Książka to nie była standardowa encyklopedia tylko zbiór pytań typu "dlaczego pingwiny nie marzną".
      Dla mnie i mojego brata świetna lektura, byłam pewna, że dziecko się zainteresuje i będzie to przerywnik w mordobiciu na plejstejszynie:)

      Usuń
    3. Zapomniałaś, że Ty w dzieciństwie nie miałaś takiego wyboru :)

      Usuń
  2. Trzeba umieć zachować dystans.. i dobrze w tym robi spacer :)
    A jak słyszę generacja Z , X, Y itp. to nawet nie chce mi się czytać i oglądać reportaży . Starsze pokolenie zazwyczaj widziało pułapki w nowościach którymi fascynowało się młode pokolenie. Życie weryfikuje pewne sprawy .Nie wiem czy jest możliwe znalezienie złotego środka..ale warto go szukać i być w zgodzie z własnymi poglądami. Chociaż z drugiej strony własne poglądy mogą być niesłuszne - to zbyt skomplikowane.. Chyba jedynie pozostaje - nie dajmy się zwariować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesuje mnie to "zbyt skomplikowane"!

      Pokolenie naszych rodziców też było zabiegane, wystarczy sięgnąć pamięcią do czasów PRLowskich podwórkowych harców i policzyć dzieciaki z kluczami na szyi. Gdyby miały dostęp do obecnych zdobyczy technologii, na pewno z własnej woli nie wisiałyby na trzepakach, jeśli rodzice nie zwracaliby uwagi na odpowiednią proporcję świeżego powietrza i komputera.

      Spacer jest dobry na wszystko. Nawet na przeziębienie :)

      Usuń
  3. skomplikowane jest to jak postrzegamy świat - w naszym mniemaniu wychowujemy dzieci dobrze ,ale może później się okazać się , że to co robimy wywrze traumę na naszych dzieciach (i nie myślę tutaj o sytuacjach patologicznych - bo to osobny temat). Ostatnio słyszałam o tym ,że wg psychologii to w jaki sposób karmimy nasze dzieci we wczesnym okresie niemowlęcym - ma wpływ na ich jedzenie w przyszłości. I pewnie takich rewelacji jest więcej , ale im bardziej się o tym myśli to coraz większy ciężar wychowania się odczuwa. Chyba nawet sobie nie zdajemy sprawy jak czasami niuanse powodują zmiany w naszych dzieciach.

    A to racja z tymi kluczami na szyi - chociaż mnie to nie dotyczyło - rodzice w tamtych czasach też byli zabiegani. Tylko wtedy nasz punkt widzenia był inny, tak jak i teraz :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...