czwartek, 13 sierpnia 2015

żeński pierwiastek


siedzę z młodym na sofie, oglądamy community, każde dłubie swojego słonecznika. dzisiaj dostał w prezencie gokart, z wrażenia buzia mu się nie zamyka. wdycham tę chwilę, delektuję się sama na sam z synem. pięknie jest.

tydzień temu mąż wariował z nerwów i choć starał się tego nie okazywać, wychodziło to z niego każdym porem skóry. jeszcze trochę niepewności przed nami, wyniki histpat za kilka-kilkanaście dni, ale odnaleźliśmy w sobie spokój i mimo wszystko pięknie jest. wspieramy się. dzisiaj ja jego, dwa miesiące wcześniej on mnie.

ciotka twierdzi, że jestem jak obywatel stuhra. nie należy do dyplomatek, ale ma nieco racji. gdzieś mi się to życie zaplata, pętelkuje i skręca, wchodzę w bieg wydarzeń niczym nóż w roztopione masło. może gdybym miała oczy wpatrzone w przestrzeń przede mną, byłoby łatwiej, ale po co komu łatwiej? kosztem detali? patrzę na ludzi i widzę, jak żyją jałowo, po łebkach, byleby odepchnąć od siebie wszystko, co potencjalnie kłopotliwe, przez co tracą szeroki kąt, ledwo sięgają wzrokiem horyzontu. a co za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat? ten sam obraz, tylko coraz bardziej zamazany, żadnych doznań, rozwoju, stagnacja. 
obywatelem stricte jednak nie jestem, bo mimo konieczności przebywania z ludźmi, do których często nijak nie przystaję, mam przy sobie dobre dusze. nie jedną, nie dwie, wiele. kilka dni temu znów się postarzałam o rok, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej przyjęła to z taką otwartością. nie było przemyśleń, podsumowań, żalu za przeżytymi już latami, ani tęsknoty za niespełnionymi pragnieniami. w nagrodę dostałam potwierdzenie, że moja intuicja do ludzi działa i nie powinnam jej lekceważyć na rzecz zdania tych, którzy widzą wąsko. 
na co dzień odbierana jako zimna suka, gromadzę wokół ludzi, którzy przekazują mi swoją pozytywną energię sami o tym nie wiedząc. odkryłam siłę kobiecości - nie swojej, otaczającej mnie. 





początek urlopu spędziłam u marysi. ta kobieta to kwintesencja artyzmu w niewymuszonym stylu. ciągle głodna nowości, z dłońmi, które palą się do pędzli, szydełek, drutów, filcu, kartonu, farby, tkaniny, taśm i tasiemek. a przy tym inteligentna i elokwentna w sposób, którzy raz wbija cię w fotel, innym razem sprawia, że czujesz się wyróżniona. niezwykła jest z tą swoją barokową muzyką w aucie i mega entuzjazmem, żeby zapewnić ci najlepszą z możliwych dostępnych rozrywkę. bardzo spokojna, ale zdecydowanie piekielna w kwestii estetyki zagospodarowania przestrzennego kraju. kobieta wielu talentów, która zawsze kiwa głową, chociaż już od pół godziny nie słucha, co do niej mówisz. fantastyczna gospodyni dla swoich gości, to u niej jadłam zupę miso i zakochałam się w koktajlach figowych. z nią mokłam w letnim deszczu słuchając koncertu jazzowego, brykałam po skałkach, kontemplowałam beksińskiego. marysia.

jest też aga, kobieta smukła i wysoka, zawsze zadbana, zorganizowana. o takich opowiada się z zazdrością. nasze córki spędzają razem sporo czasu, ale my wcale nie musiałybyśmy, bo mamy zupełnie odmienne style bycia i życia. ona jedynaczka z dobrego domu, ja buńczuczna pierworodna, która uporem i bezczelnością przecierała bratu ścieżki. aga jest dystyngowana i przy tym zupełnie normalna. gaduła z ciepłym domem. niewzruszony filar i ostoja dla wszystkich, którym w głowach i w dupach zaczyna się przewracać. prawdziwa mama, żona i córka. polka.

strażaczka. najserdeczniejsza osoba, jaką znam. ufam jej bez mrugnięcia okiem mimo, że dzieli się wrażeniami ze swoim  mężem. w końcu po to są małżeństwa, szczególnie z taką kobietą w roli głównej. wytrzymała, wrażliwa, hart na pracę. rodzinna mimo, że z rodziną nie zawsze jej było po drodze. fantastycznie ciepła. przy niej całkowicie się uspokajam i żałuję tylko, że wciąż gdzieś gna, nie ma czasu na sen, a tym bardziej dla mnie. zabawne, bo poznałyśmy się u mnie w pracy, ale nie pracujemy w tej samej firmie.

matka samotna. tajfun i siła spokoju, nerwus i delikatna kobieta. chodzący chaos i głowa pełna ciągów logicznych. mentalnie i temperamentem tak bardzo podobna do mnie, wobec zasad i wartości znacznie bardziej wyluzowana. wie, że jej nie oceniam, ale pozwalam sobie na sztorcowanie od czasu do czasu, ponieważ przemyśli i wyciągnie wnioski - rzadko spotykana cecha w ówczesnym świecie. otwarta i czasem naiwna, leczy się z nadmiernej ufności. ciekawa nowych doznań, wariatka, siłaczka, ale też typowa kobieta do rozpieszczania i uwielbiania. i pomyśleć, że kazano jej na mnie uważać...

osoba. osoba to panna migotka, pippi langstrumpf i szołmenka w jednym. osobę trzeba trzymać w ryzach, bo się rozbrykuje. osoba nie potrzebuje alkoholu, żeby się świetnie bawić i zazwyczaj to ona śmieje się najgłośniej oraz przejmuje najmniej. ma piękną cerę, o którą praktycznie nie dba, bo szewc bez butów chodzi. ma też dobre pomysły, tylko potrzebuje kogoś, kto je zepnie klamrą i popchnie ją na rozpęd. wprawiona w ruch działa nieprzerwanie. daje mi przyziemną kobiecość z wszelkimi jej drobnymi przyjemnościami. osoba i jej życiorys... książkę by można napisać.

dzikowiec. żona kuzyna. dawno się nie widziałyśmy, zbyt dawno, ale powinna znaleźć się w tym szacownym gronie. siła spokoju, która z jednej strony miała w życiu z górki, z drugiej wprost przeciwnie, lecz potrafiła to doskonale zrównoważyć. świetna pani domu. gdybyście wiedzieli, jak nas po królewsku u siebie przyjmuje.... cud, miód i orzeszki. pani psycholog z prawdziwego zdarzenia, szczęśliwym będzie ten, kto trafi pod jej skrzydła. anioł, nie kobieta.



zastanawiacie się, skąd taka niespójność tekstu ze zdjęciami? pazorna. bardzo trafnie i wcale nie zaskakująco pewne czasopismo rozpoczęło akcję pod hasłem: siła jest kobietą. od każdej z tych stosunkowo nowo poznanych babeczek dostaję coś, co uzupełnia i dowartościowuje mnie samą, daje mi ten wewnętrzny power, który czyni mnie bardziej atrakcyjną dla męża, mniej skrytą i pełną obaw w stosunku do obcych i swobodniejszą w wychowywaniu dzieci. 
przy tych wymienionych ladies nie muszę kontrolować tego, co mówię, bo one doskonale wiedzą, że mój momentami ostry ton głosu w połączeniu z wypowiadaną kwestią nie chce nikogo obrazić, a wręcz przeciwnie, dać do myślenia tam, gdzie człowiek gubi perspektywę wobec samego siebie. przy nich śmieję się w głos, kiedy chcę się śmiać i markotnieję, kiedy mam taką potrzebę. bez obaw, że mi wytkną nietakt. kobiety wyrównują mój poziom nadszarpniętych pracą z jednotorowymi facetami nerwów. odpowiadają, kiedy pytam. rozmawiają. dyskutują. dzielą się wiedzą. nie kalkulują, nie oceniają, nie sprowadzają cię do parteru idiotycznym nie wypada. jestem dorosła, umiem się zachować, a wypadanie każdy osądza według siebie. otaczające mnie, pozytywne kobiety są jak puzzle spośród tysiąca ułożonych, które zawieruszyły się pod fotelem i niby dla pełnego obrazu nie znaczą tak wiele, ale bez nich całość pozbawiona jest wow factor.
taka laurka dzisiaj. bo warte są tego i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. a ja mam apetyt na nowe znajomości, tworzenie towarzyskich koktajli i mieszanie temperamentów, żebyśmy mogły się od siebie uczyć i czerpać wzajemnie tam, gdzie jedna ma nadmiar, a druga nieuświadomione dotąd braki.
amen.









3 komentarze :

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...