poniedziałek, 3 października 2016

#czarnyprotest


ósma rano, wracam z nocnej zmiany przy taśmie. sygnał radiowej trójki zakłóca tir koczujący obok mnie w korku przedurzędowym, przełączam więc na cokolwiek. redaktor x terroryzuje polityczkę y w radiu z. gównoburza. nie znoszę tego określenia tak, jak lubię znienawidzone przez większość zazdraszczam, ale otępiały z braku snu umysł nie znajduje bardziej adekwatnego słowa. 

bezczelne pytania redaktora x rozrywają kontekst wypowiedzi polityczki y w radiu z niczym maczeta islamskiego terrorysty separująca ludzkie tkanki w okolicy szyjnej. polityczce y, zmęczonej stylem prowadzenia wywiadu przez redaktora x w radiu z, udaje się ignorować zaczepki i nie wdawać w debilną retorykę. jest na to przygotowana, przyszła do radia z na wywiad prowadzony przez redaktora x w konkretnym celu. nie daje się zapędzić w kozi róg, mówi wyłącznie o prawie indywidualnego wyboru i - co za tym idzie - prawie do życia z konsekwencjami tegoż. nie zahacza o wolną wolę, nie daje się złapać na demagogię i bicie piany, choć redaktor x w radiu z co rusz zmienia oręż szlachtujący zupełnie warcholsko ciało pedagogiczne polityczki y. dobra jest, naprawdę dobra, merytoryczna i ludzka. szkoda, że i tak jej głos nie przebije się przez sztylety języków tych, którzy w dupie byli, gówno widzieli, a empatia kojarzy im się z nazwą producenta waty używanej w czasach siermiężnej polski zamiast podpasek. 

o co się tak szarpiemy? o godność i szacunek? nie jestem pewna, bo w międzyczasie kościół katolicki dostaje dodatkowe 8 mln zł z budżetu państwa i mówi maluczkim, jak mają dzieci płodzić, pokornie razy od znietrzeźwionych, bezrobotnych mężów przyjmować i na tacę dawać. rozdzielnie od państwa, oczywiście, żeby praw konstytucyjnych nie łamać. drzemy ryje w przestrzeni mass-medialnej w jednej sprawie, ale pomijamy powiązane, pokrewne dyktaty, na przykład obowiązkowe kontrowersyjne wciąż szczepienia przeciw wirusowi hpv. 

panie z palcem w dupie, utrzymanki swoich mężów i biznesłumen dziedziczące po ojcach interesy rozkręcane na nielegalnym obrocie paliwem wrzucają na społecznościówki zdjęcia z kartkami, że zamierzają strajkować. od czego, nie wiecie może? widziałam w organizerze jednej zagorzałej bojowniczki lokalnej przypomnienie o wizycie odświeżającej mani i pedi. z takich rzeczy się nie rezygnuje, rili, nie macie pojęcia, jak trudno o miejsce u dobrej tipsiary. nigdzie nie pójdą, bo deszcz i duszno w tłumie, zresztą towarzystwo nieodpowiednie, może gdyby jakoś te prostaczki z mopsu i magistratu otoczyć kordonem i od elity odseparować. może. ale nie, no co wy, przecież na skrobankę i tak polecą na północny zachód i jeszcze wrzucą to w koszta działalności gospodarczej. te z cellulitem nawet sobie pokrzyczą chętnie, bo w tłumie raźniej, a po południu nazad opuchnięte stopy w laczki wcisną, trudne sprawy obejrzą i do poduszki przytulą głowę myślącą już tylko o zakupach na jutrzejszy obiad.

używanie mózgu w dzisiejszych czasach jest obciachowe, więc trzeba zaistnieć w internetach, na społecznościowych łolsofszejm wywiesić pierdylion słitfoci z populistycznymi hasłami i zadawać szyku swoimi rzekomo wielorozrodczymi macicami. wirtualnie. lecz gdy przychodzi moment wyboru nowej władzy, władzy, która będzie stanowiła o życiu kilkudziesięciu milionów polaków, grzeją się wybielone odwłoki na seszelach, pokryte cellulitem w woniejącej gołąbkami kuchni, a te, które idą oddać swój głos, program wyborczy znają tylko z wielce treściwych wywiadów z politykami w radiu i telewizji abc (nie urażając dzieci). ale i to nie ważne, bo głos trzeba oddać fałszywy, skreślić o jedno okienko za dużo, podnieść frekwencję i poziom analfabetyzmu w kraju.

wszystko i tak skończy się, jak audycja w radiu z, którą redaktor x z polityczką y prześmiewczo nazwał "rozmową". 

ale co ja tam wiem, jestem tylko prostą babą, która o 8 rano stoi w korku, żeby złapać w domu ze dwie godziny snu po nocnej warcie przy taśmie i akompaniamencie męskich pochrapywań. ja też w dupie byłam i gówno widziałam. i nie zobaczę. nie ma opcji, żebym przedarła się przez troglodyckie zasieki, więc sobie chociaż tutaj rzygnę. a później zapomnę. bo mimo, że mój pojedynczy głos statystycznie się nie liczy, biorę za niego pełną odpowiedzialność. za siebie, za kobiety w mojej rodzinie i wszystkie mi bliskie. a te zupełnie mi obce niech decydują same, lecz bez hipokryzji.







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...