czwartek, 22 stycznia 2015

linki, sznurki, gumki z majtek


kapuściński, kawał egoisty, ale i świetnego faceta, powiedział w wywiadzie, że jeśli się w dzisiejszych czasach pisze, trzeba bardzo dużo czytać. nie do końca ułożyłam się ze składnią, ale pomijając pierdoły sens tej prostoty powala na kolana. rysiek trafił w sedno (wszystkie ryśki to fajne chłopaki), choć nie jestem pewna, czy zorientował się o dwuznaczności tej wypowiedzi. wyedukowany kulturalnie czytelnik z każdą przeczytaną książką, obejrzaną wystawą, spektaklem czy filmem osiąga pewien stopień wtajemniczenia, który przestaje mu wystarczać po zaspokojeniu potrzeby wiedzy (ergo przyjemności). różnorodność jest w cenie. z drugiej strony autor mający apetyt na większe grono odbiorców musi wiedzieć, co nas kręci, co nas podnieca. masówka daje profity, jednak trywializuje jakość.


a jeśli o jakość chodzi, udało mi się przeczytać w ciągu ostatniego tygodnia gro sprzecznych opinii na temat wydarzeń w kraju i na świecie. nie, żeby to była dla mnie nowość, raczej niespotykane zrządzenie losu, które skłoniło mnie do wysłuchania i przeczytania tych wszystkich bredni. w medialnej centryfudze przydaje się podstawowa umiejętność odsiewania ziarna od plew, powinno się jej uczyć w szkołach powszechnych, bez możliwości wykradania lekcji na zajęcia religii. a całki, rachunek prawdopodobieństwa, figury przestrzenne osadzić w realiach tak, żeby nauka miała sens. cwaniakowi wiedza szkolna się nie przyda, a kujon nie powiąże prawdziwego życia z udowadnianiem prawdziwości równania na piechotę.
logika to też nauka, z zakresu matematyki zaiste i tutaj wracamy do kapuścińskiego. informacje nie poparte wiedzą naukowo-historyczną wpływają na losy społeczeństw i w efekcie całego świata. generalnie człowiek nie jest zainteresowany niczym więcej, niż tylko swoim małym, osobistym światkiem, a jego poglądy kształtowane są w oparciu o wytłuszczone nagłówki gazet, tudzież zasłyszane, stronniczo przekazywane już u źródła informacje, na mediach kończąc. rzucam wam na pożarcie ten tekst vs. ten, ciekawa jestem w którym momencie uruchomi się wam lampka ostrzegawcza. islamizacja europy to w chwili obecnej nie tylko temat zastępczy, ale problem, który będzie narastał. i znów zacytuję ryśka: największa słabość kultury - że nie jest w stanie powstrzymać zbrodni.

jako, że w moim życiu dzieją się rzeczy niegodne zapisu ku potomności, poglądy na rzeczywistość mam klasycznie niemedialne i biorąc pod uwagę, że przeczytałam tylko trzy książki od początku roku (wszystkie trzy mało rozwojowe, za to z wątkiem kryminalnym w tle), podzielę się z wami różnorodnościami odciągającymi od siąpiącego za oknem deszczu.


szydełkowy alfabet - ku zaskoczeniu i uciesze gawiedzi małe, a nie wielkie litery.




***





6 komentarzy :

  1. O! Ale linków nazbierałaś :) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. te cuda, owocowo szydełkowe dodałam do ulubionych, czy skorzystam. Mam nadzieję, że czas pozwoli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaradna kobieta znajduje czas na każdą z małych przyjemności :)

      Usuń
  3. prace Joela (paryż, londyn, wycieczka i in.) mam wydrukowane na grubym papierze i schowane w szufladzie - niezastąpione, kiedy przychodzą znajomi z dziećmi (pod warunkiem, że umieją - dzieci - posługiwać się nożyczkami lub nie mają - dorośli - nic przeciwko temu, żeby spokojnie gadać i jeść jednocześnie wywijając papierem i nożyczkami nad talerzem). polecam wszystkim towarzysko uwikłanym :)
    a w temacie głupich tekstów opartych o wiedzę wywodzącą się z nagłówków: no cóż, pierwszy link (do mai) włącza mi żarówkę już na poziomie ciągu znaków w pasku adresu. trudno o bardziej bezrefleksyjne podejście do ważnych tematów niż moje (serio, przynajmniej mam takie wrażenie, pochodna niskiej samooceny...), a jednak tu się jej udaje, chapeau bas ;) doprawione "wolnościowym" smaczkiem jest już nieznośnie dziecinne - ale nie potępiam, tylko mi lekko smutno, bo większość moich znajomych jakoś się tam oflagowało charlie-m na fejsbuku, takie mamy czasy, że ludzie mało myślą. albo mają za dużo pracy, albo za dobrze im, w każdym razie rezultat ten sam.
    inwentaryzacja to większa zagadka, bo nigdy nie wiem, czy podstawą jej poglądów nie jest przypadkiem czysta chęć oryginalności i małej prowokacji. w każdym razie skłaniam się już bardziej, bo lubię ją czytać i tak, z zastrzeżeniami wprawdzie.
    najbardziej przekonują mnie refleksje agnieszki kołakowskiej, która zwykle zwraca uwagę na burdel, jaki europejczycy na własne życzenie robią sobie z głowy - nazywany ładnie i skrótowo "kryzysem tożsamości europejskiej". multikulturalizm i relatywizm jako podstawy funkcjonowania myślenia "zachodnioeuropejskiego" doprowadziły do takiej, mówiąc eufemistycznie, konfuzji, że już właściwie nie wiemy kim jesteśmy i czego chcemy (oprócz tego, że chcemy jakiejś tam "wolności" wszystkiego) i dlatego jesteśmy w megahiperultraniesymetrycznej relacji ze światem islamu. trudno stawiać na linii startu zawodnika z jasno zdefiniowaną, spójną wizją rzeczywistości i konkretnym celem z zawodnikiem silnie liberalno-antyreligijnym (tzw. "poprawnym politycznie"), który wyjął siebie zupełnie z kontekstu, tożsamości i kultury budowanej przez tysiąclecia.
    dla chętnych (i wytrwałych, trochę długie jak na internetsowe standardy - btw, wskaźnik BN uznający 7+ książek na rok jako "intensywnego" czytelnika w ostatnim raporcie o czytelnictwie uważam za skandal i hańbę. powinniśmy powiedzieć wprost: jesteśmy państwem ciemnej masy, a nie dopasowywać wskaźniki do ideologii sukcesu vel. zarządzania opinią publiczną) polecam serdecznie link:
    http://www.teologiapolityczna.pl/agnieszka-kolakowska-zmierzch-europy-a-rynek-2/
    do kołakowskiej. wiem, proweniencja portalu może co najmniej połowę z was zniechęcić, nadmienię więc, że agnieszka kołakowska jest agnostykiem i żydówką - żebyście mieli odpowiedni background. tekst pisany kilka lat temu, a taki trafny i aktualny! i warto przeczytać do końca, a nie zbiesić się i zawiesić na pierwszym akapicie, bo coś komuś nie odpowiada.
    co do samego charlie hebdo - owszem, jest mi ogromnie, zszokowanie przykro, że satyrycy zginęli, niemniej to nie zmienia faktu, że zostali zamordowani idioci (jeszcze raz: nawet idioci nie powinni, według moich, tradycyjnych standardów, być mordowani). nasuwa mi się takie sarkastyczne skojarzenie: czy warto się przejmować i jojczyć na rozsierdzone moherowe babcie przykuwające się do drzwi kina czy teatru, bo czują urażenie ich religijnych wartości? małe piwo w porównaniu do paryskiej masakry, nie? tylko tak nadmieniam, jakby ktoś miał ochotę psioczyć na własny, lajtowy kontekst kulturowy. :)
    jest mi strasznie przykro, że się rozpisałam jak cholera - potraktuj to Lucy jako nadrabianie zaległości :) a ja mam posta na własnego bloga już z głowy, nie muszę się logować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. nie masz niskiej samooceny, kiepskie porównanie
      2. u inwentaryzacji tekst bez komentarzy jest, tak jak piszesz, nieczytelny (wracam do podstawówki z konstrukcją zdania)
      3. kołakowską nadrobię, niemniej jednak podejście do (nie)religijności narodów mam nieco odmienne w granicznych rejonach twojej tezy
      4. w kwestii czytelniczej pozwól, że posłużę się linkiem, skoro post na ten temat już popełniłam
      http://jakubmarian.com/number-of-books-published-per-year-per-capita-by-country-in-europe/
      5. nie fisiuj, napisz coś, bo niedługo żadna ekipa sprzątająca nie podejmie się czyszczenia mellowhour z pajęczyn

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...